AFRYKA 2×2
WYSTAWA FOTOGRAFII ELI WIEJACZKI I TOMKA BUDZIOCHA
Rowerowa podróż trwająca pięć miesięcy wielu z nas wydawałaby się dużym wyzwaniem, ale już spędzenie jej w Afryce z pewnością uznalibyśmy za wręcz niemożliwe. Na ten odważny krok zdecydowali się jednak Ela Wiejaczka i Tomek Budzioch, wybierając Czarny Ląd na miejsce swojej podróży poślubnej.
3 listopada 2015 roku odbył się wernisaż otwierający ich wspólną wystawę fotograficzną w Domu Polsko-Słowackim. Ciekawy temat przyciągnął bardzo wielu gości, którzy z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwali się opowieści głównej bohaterki wieczoru. Ela Wiejaczka, tym razem bez męża, który nie mógł uczestniczyć w otwarciu wystawy z powodu zobowiązań zawodowych, nakreśliła żywy obraz trudności z jakimi spotykali się codziennie podczas pokonywania 7560 km trasy. Wymieniła także wiele ciekawostek związanych z Afryką takich jak drogi z ubitej soli, piwo bananowe, stykanie się z ludźmi, którzy nigdy w życiu nie widzieli namiotu lub też drogowskaz informujący, że do najbliższego bankomatu jest 220 km. Miłym, chociaż zupełnie niespodziewanym akcentem było spotkanie w jednej z wiosek dziecka noszącego koszulkę z polskim napisem Mój kochany piesio.
Wystawę prezentującą całą wyprawę można zobaczyć do 3 grudnia br. w Domu Polsko-Słowackim. Serdecznie zapraszamy!
Ela Wiejaczka – Gorliczanka, liderka wypraw, głównie afrykańskich, dziennikarz obywatelski, z wykształcenia biolog i filozof. Hobbystycznie zgłębia tajemnice Afryki, pisze, czyta, śpiewa.
Tomek Budzioch – Gorliczanin, alpinista przemysłowy z zamiłowaniem do Azji i dwóch kółek, z wykształcenia geograf. Fotografuje, wspina się, buduje dom.
„Afryka 2×2” to pomysł na podróż poślubną – ona chciała do Afryki, a on na rower. Przejechali przez 11 krajów w południowej części kontynentu (Namibia, Botswana, Zambia, Zimbabwe, Mozambik, Malawi, Tanzania, Burundi, Rwanda, Uganda, Kenia), pokonując w sumie 7560 km, mierząc się ze zmęczeniem, złym stanem dróg, mentalnością Afrykańczyków, z trywialnie brzmiącymi, ale jakże doskwierającymi kłopotami z poszukiwaniem wody i jedzenia, a także z byciem razem 24 godz. na dobę w warunkach nie przypominających all inclusive.